Największy problem samotnego freelancera / specjalisty

W jaki sposób bycie odizolowanym na freelansie, przy pracy zdalnej, bez kontaktu z innymi specjalistami, potrafi namieszać w głowie?
No cóż, przynajmniej mnie trochę namieszało. Może historia z tego artykułu przypomni Ci Twoją. A może odnajdziesz siebie w którymś z opisanych etapów.
Jeśli tak, to mam nadzieję, że kilka pomysłów opisanych poniżej Ci się przyda.
Problem, który tutaj poruszam, dotyczy freelancerów, samodzielnych właścicieli firm (solopreneurów), ale też specjalistów, którzy w swoich działach w firmie są osamotnieni. Nie mają obok nikogo, kto wykonywałby podobną pracę i mógł być mentorem lub chociaż partnerem do wymiany doświadczeń.
Moja historia, czyli jak zacząłem wątpić w sens swojej pracy…
W moim wypadku doszło do klasycznego przypadku „gotowania żaby”. Najpierw było świetnie, później sytuacja stopniowo się pogarszała, aż zauważyłem, że nie jest dobrze i postanowiłem to świadomie naprawić.
Etap 1: Super otoczenie i dynamiczny rozwój w firmie usługowej
W pierwszej firmie, gdzie byłem zatrudniony jako specjalista, otoczenie było świetne. Sami specjaliści z wąskiej dziedziny, ciągła wymiana doświadczeń, dostęp do bazy wiedzy, jak i bieżące obserwowanie dziejących się wokół, ciekawych projektów z różnych branż. Trudno było się nie rozwijać, będąc częścią takiego otoczenia.
Z drugiej strony byłem wtedy na etapie początkowym, mało wiedziałem, więc łatwo było podnosić umiejętności. Szansa na to, że kolejne zadanie czy rozmowa coś wniesie, były wysokie. Ale z czasem im więcej umiesz, tym rzadziej coś Cię zaskakuje.
Etap 2: Zwalniamy tempo, czyli praca po stronie klienta
A u mnie okres wolniejszego – z definicji – rozwoju zbiegł się z pracą po stronie klienta w firmie, w której byłem osamotniony w swojej roli i nie miałem się od kogo uczyć.
Dodatkowo była to marka o ugruntowanej rynkowej pozycji, która osiągnęła rejony sufitu, jeśli chodzi o możliwe wzrosty w niszowej branży.
Działo się niewiele przełomowych rzeczy. Nikt do końca nie rozumiał, czym się zajmuję. Byłem zamknięty w swojej bańce. Siadły możliwości rozwoju, jak i moja motywacja. Czułem, że utknąłem.
Etap 3: Freelance i praca w izolacji
Finalnie wylądowałem „na swoim” jako freelancer. Z myślą, że teraz będzie jak na początku mojej przygody z analityką, bo w końcu będę obsługiwał wielu klientów i robił różne rzeczy.
Aby nadać nieco kontekstu: praca analityka internetowego jest mocno indywidualna. Dużo w niej pracy głębokiej, a mniej komunikacji, spotkań i kreatywnych zadań.
Podlejmy to pracą zdalną z domu i w zasadzie brakiem jakiegokolwiek zespołu, ponieważ pracowałem głównie na zasadzie jednorazowych projektów dla klientów.
No i tu doszło do apogeum, ale o tym niżej.
Esencja pułapki samotnego specjalisty
Freelancerom obowiązków nie brakuje. Zawsze jest coś do zrobienia. W teorii powinienem się skupiać na tym, aby każda włożona godzina generowała przychody albo chroniła przed problemami (czyli ogarnianie umów, księgowość, podatki).
Łatwo o błąd polegający na skoncentrowaniu się tylko na tym, co tuż za rogiem. Wtedy myślisz o odhaczeniu pilnych zadań, dowiezieniu projektów i przytuleniu kaski.
Zapominasz o rozwoju i nauce, bo to nie daje bezpośrednio korzyści. Takie godziny w Excelu z finansami wyglądają na bezsensownie przepalone.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się, że projekt przeszedł mi koło nosa, bo… nie miałem wystarczających kwalifikacji. Nie przygotowałem się na niego wcześniej. Nie zdobyłem odpowiednich kompetencji „po godzinach”. Kolejny błąd.
Podobnie jest z byciem specjalistą. Jeśli skupisz się na przetrwaniu w swoim ciepłym gniazdku i nie włożysz energii w rozwijanie kompetencji, to gdy coś pójdzie nie tak i stracisz pracę, może się okazać, że na rynku istnieje mocna konkurencja, a Ty masz braki, na których nadrobienie potrzebujesz 2-3 miesięcy. Ale rachunki trzeba zapłacić tu i teraz.
Twoja pozycja negocjacyjna jest wtedy kiepska. Zwiększa się szansa, że wylądujesz w miejscu, gdzie ponownie wpadniesz w opisywaną tutaj pułapkę.
Wnioski z moich doświadczeń
Przez długi czas nie zdawałem sobie sprawy, jak mocno otoczenie kształtuje mój rozwój oraz jak duży wpływ na mój sposób pracy ma kultura organizacyjna.
Dodatkowo nie doceniałem, jak wiele uczymy się obserwując innych i czerpiąc garściami z ich doświadczeń.
Tak, wiem – piszą o tym w co drugiej książce i mówi o tym co druga mądra głowa w sieci. Ale słyszeć o czymś, a naprawdę rozumieć, to dwie różne rzeczy.
Dodatkowo pracując sam byłem przekonany, że wszystko już wiem i umiem. Nie było do kogo się porównać, nie było innych specjalistów „w dziale”, więc jeśli tylko zapomniałem, żeby wertować anglojęzyczny internet, to miałem wrażenie, że jestem super. Błąd!
Z drugiej strony dotarłem nawet do tak ciemnego zaułka, że kwestionowałem, czy jakakolwiek analityka w biznesie ma sens. Specjalizując się w tym. ABSURD. Dlatego trzeba na tę pułapkę samotnego wilka uważać.
Odizolowanie się od świata zewnętrznego to droga, która może prowadzić do zwątpienia, braku rozwoju i w efekcie do kiepskiego samopoczucia. A dzisiejszy świat, pełen pracy zdalnej, asynchronicznej komunikacji i niskiej liczby interakcji w świecie „offline”, skutecznie zastawia na nas sidła.
Potencjalne rozwiązania, czyli jak być mniej samotnym freelancerem / specjalistą
Regularny kontakt z innymi specjalistami – nawet rozmowy na messengerze czy dyskusje w komentarzach na LinkedIn pomagają. Kontakt przy okazji wydarzeń branżowych jest świetny. Regularne rozmowy wideo i mastermindy to też świetne źródło inspiracji.
Na meetupy specjalistyczne trzeba poświęcić wieczór albo i weekend, aby gdzieś pojechać. Jeśli tylko masz taką możliwość, to warto! Ostatnio byłem na MeasureCamp w Berlinie i opłacało się przesiedzieć te 20 godzin w pociągu (ach te opóźnienia i awarie…). Na kolejny też się wybieram 🙂
Prowadzenie szkoleń i warsztatów – tego nie lubiłem robić ze względu na logistykę i konieczność dojazdów (jestem wygodnisiem), ale gdy formuła online zaczęła być szerzej akceptowana, to zacząłem nieco częściej prowadzić szkolenia czy występować jako gość w webinarach. Przygotowanie do nich, a potem pytania od uczestników skutecznie pokazują luki w wiedzy, ale też dostarczają informacji o rzeczywistych problemach, z jakimi zmagają się odbiorcy Twoich usług czy produktów.
Kursy online – jedna sprawa to przerabianie kursów. To dobra strategia pod kątem utrwalania wiedzy oraz odkrywania tego, czego nie wiesz, że nie wiesz. Tutaj się przydaje znajomość angielskiego – bez niej nie miałbym dostępu do najlepszej wiedzy na rynku.
Z drugiej strony tworzenie kursów – wydałem do tej pory 4 kursy online związane z analityką internetową i okres pracy nad kursem zawsze owocował wzrostem moich kompetencji. Nagrywanie eksponowało braki w mojej wiedzy, które musiałem załatać, zanim przekazałem wiedzę kursantom.
Autorefleksja – raz na jakiś czas (miesiąc, kwartał) warto usiąść na godzinę z herbatką i kartką papieru, wyłączyć wszystkie rozpraszacze i zrobić swój rachunek sumienia specjalisty. Przydatne pytania:
- Co wykonuję już z zamkniętymi oczami?
- Jakich obszarów nie znam i odkładam ich opanowanie?
- Kiedy ostatnio pochłaniałem treści branżowe?
- Kiedy ostatnio rozmawiałem z innymi specjalistami na moim lub wyższym poziomie kompetencji?
- Co w moim procesie kuleje?
- Co mogę zautomatyzować?
- Z kim mógłbym pogadać i czegoś ciekawego się dowiedzieć?
Wbicie w kalendarz czasu na eksplorację i naukę – 30 minut dziennie w skali roku to aż 180 godzin. 180 GODZIN. Pomyśl, ile możesz zrobić w zaledwie 25% tego czasu. Pewnie przerobić minimum 5 kursów online. Ile ich było w ostatnim roku? No właśnie. Żeby nie było – ja też za mało zrobiłem 😉
Niestety jeśli nie wykroisz na sztywno w kalendarzu przestrzeni na systematyczny rozwój, to zawsze coś tam wskoczy – choćby zakupy, drzemka czy kolejny odcinek serialu. Proste, ale jakże trudne, gdy tyle rzeczy walczy codziennie o naszą uwagę.
Podsumowanie
Wiem, że to wszystko oczywistości, ale… najczęściej to właśnie banalne rozwiązania działają, a my ich unikamy, bo wydają się zbyt proste.
Może pomyślisz sobie: „Jak to, mam pogadać z innym specjalistą i magicznie roznieci to ponownie moją pasję do wybranej specjalizacji? Co za głupoty…”.
Ale to serio działa. Też kiedyś olewałem takie „banalne” pomysły. Szukałem złotego Graala, którego nikt wcześniej nie znalazł.
I teraz widzę, że zapłaciłem za to cenę w postaci wolniejszego tempa rozwoju kompetencji, a co za tym idzie mojej działalności.
Zdjęcie: Inzmam Khan – Pexels