Minimalizm – 7 zasad, które stosuję

Minimalizm to dla mnie ważny temat. Kilka tygodni temu obejrzałem dokument The Minimalists: The Less is Now. Seans zaowocował przemyśleniami na temat mojego podejścia do minimalizmu.

Zebrałem myśli i skondensowałem je do siedmiu zasad, których staram się przestrzegać.

Jeśli pomimo dwóch dokumentów z serii The Minimalists, dostępnych na Netflix, a także wielu blogów (jak choćby Simplicite autorstwa Katarzyny Kędzierskiej) i kanałów YouTube na ten temat, jakimś cudem nie słyszałeś jeszcze o minimaliźmie, to przeczytaj też sekcje poniżej.

Natomiast jeśli koncept jest Ci znany, to bez poczucia winy możesz przejść do części “Minimalizm – moje 7 zasad”.

Minimalizm – co to jest?

Minimalizm polega na tym, aby mieć mniej, ale zachować satysfakcjonującą jakość życia. To definicja, która do mnie trafia.

Moim zdaniem błędem jest postrzeganie minimalizmu jako filozofii pełnej reguł i sztywnych zasad. To koncepcja płynna i każdy zainteresowany powinien ją dopasować do własnych potrzeb.

“Jeśli masz samochód i mebel, który nie jest biały, to już nie jesteś minimalistą!” – to brzmi absurdalnie. Ale co ciekawe, wiele osób tak właśnie postrzega zdeklarowanych minimalistów. Puste pokoje, białe ściany, codziennie ten sam kolor koszulki. Czy to prawdziwy minimalizm?

Niekoniecznie. Gdy się głębiej nad tym zastanowisz, to dojdziesz do wniosku, że zarówno żyjący w dziczy pustelnik jak i magnat rynku nieruchomości, posiadający pięć luksusowych samochodów, mogą być minimalistami.

Dlaczego? Bo minimalizm jest relatywny na poziomie jednostki.

Być może magnat właśnie pozbył się dziesięciu innych samochodów, przez co drastycznie zmniejszył swój stan posiadania, jednocześnie podnosząc swój poziom życiowej satysfakcji. O to chodzi w minimalizmie.

Minimalizm – moja definicja

Z mojej perspektywy minimalizm oznacza ograniczanie liczby rzeczy, które mógłbym skategoryzować jako niepotrzebne dziadostwo, tudzież chłam. Chłam brzmi nieźle, więc zostańmy przy tym terminie.

Staram się jak mogę, żeby chłamu w moim otoczeniu było jak najmniej. Dokładnie analizuję, czy rzeczywiście czegoś nowego potrzebuję. Domyślnie staram się też korzystać z rzeczy tak długo, jak się da.

Ale nie zawsze tak było. Jeszcze 6-7 lat temu potrafiłem tracić czas i pieniądze na kupowanie bezużytecznych rzeczy, takich jak koszulki z dziwnymi nadrukami, buty w niepraktycznym kolorze i fasonie, czy książki, do których nigdy nie zajrzałem.

Niestety wiele osób, które znam, domyślnie reprezentuje podejście typu “Może się kiedyś przyda”, “O matko, promocja!” albo “Chcę to teraz, po co czekać”. To prosta droga do utonięcia w chłamie.

Jakie są dwie najczęstsze przyczyny generowania chłamu?

Przyczyna #1: Zbieractwo drobnicy

W tej kategorii mieszczą się wszystkie rzeczy, które indywidualnie wydają się małe i niegroźne, ale ich suma jest równa niewiarygodnej liczbie dodatkowych kartonów do wniesienia przy przeprowadzce.

Przykładowo:

  • Darmowe gadżety z pracy czy konferencji
  • Prezenty, których nie potrzebujesz
  • Ciuchy z wyprzedaży
  • Nadprogramowe “fajne” kubki
  • Różnorakie “przydasie”

Najgroźniejsza pułapka to promocje i wyprzedaże. Wychodząc do centrum handlowego do głowy by Ci nie przyszło, że potrzebujesz produktu X, ale skoro jest w promocji “2 za 1”, to bierzesz 8 sztuk. No bo przecież w ten sposób oszczędzasz!

W taki właśnie sposób kupiłem kiedyś 64 butelki dwulitrowej coli. 🤦‍♂️

Przyczyna #2: Chłam jako produkt uboczny “ulepszania”

Przed zakupem czegoś droższego, niż kilkadziesiąt złotych, zazwyczaj się dłuższą chwilę zastanawiamy. Dlatego te zakupy nie łapią się do kategorii pierwszej. Mam tu na myśli telefon, mikrofalówkę, telewizor, gitarę, głośniki, etc.

Gdzie tkwi problem? W 90% przypadków nie potrzebujesz tego nowego sprzętu, bo stary działa całkiem sprawnie.

Spójrzmy na przykład tego jak można zamienić całkiem dobrą rzecz w chłam. Załóżmy, że masz 3-letni telewizor. Jest spoko. Ale gdy po raz kolejny widzisz piękną reklamę TV 65” z rozdzielczością 4k i innymi bajerami, to nagle musisz go mieć.

Czujesz, że Ci się przecież należy za ciężką pracę. Tak więc pewnego wieczoru, gdy masz gorszy humor, zamawiasz nowy telewizor. Początkowa ekscytacja poprawia Ci humor, ale ulatuje szybciej, niż byś się spodziewał.

Gdy tylko zaczynasz korzystać z nowego telewizora, stary ląduje w piwnicy. I raczej do niczego Ci się już nie przyda. Możesz go próbować opchnąć na OLX, ale jakoś nie masz na to czasu. Zresztą męczyć się z wysyłką? E tam.

I w taki oto sposób można zamienić użyteczną rzecz w chłam.

Minimalizm – dlaczego warto?

Zanim rzucisz się wściekle z workami na śmieci na swoje rzeczy, to zastanów się, po co Ci ten cały minimalizm. Powinien coś rozwiązać. Ale co?

Przykładowo możesz zauważyć, że obecnie:

  • Masz za dużo rzeczy
  • Oszczędzasz mniej, niż byś chciała
  • Czujesz, że to rzeczy Cię kontrolują, a nie odwrotnie
  • Masz wyrzuty sumienia z powodu niewykorzystywania przedmiotów, na które wydałeś ciężko zarobione pieniądze
  • Twoje mieszkanie jest zapchane i na nic nie masz miejsca

Nadmiar rzeczy może się przyczyniać do różnych niefajnych stanów, jak brak skupienia, ciągła prokrastynacja, czy generalnie niezadowolenie. Jeśli takowe u siebie obserwujesz, to warto wypróbować minimalizm – “oczyszczenie” przestrzeni może Ci pomóc.

Minimalizm – jak zacząć?

Najłatwiej jest zacząć od prostych, sprawdzonych kroków. Kilka moich ulubionych technik związanych z minimalizmem:

#1: Porządki w szafie

Pozbądź się wszystkiego, czego nie założyłeś przez ostatnie 12 miesięcy (poza ciuchami na specjalne okazje, jak garnitur czy strój spidermana). 

#2: Posprzątaj komputer

Uporządkuj foldery. Skasuj zbędne pliki. Odinstaluj niepotrzebne programy i aplikacje. Oczyść pulpit. I najważniejsze – zrób kopie zapasowe ważnych plików i zdjęć. Nie tylko w chmurze, ale również na dysku zewnętrznym. Chmura, jak pokazał ostatni pożar serwerowni OVH, też nie daje 100% gwarancji bezpieczeństwa danych.

#3: Pozbądź się “duplikatów”

Masz pięć parasoli, cztery otwieracze do wina, piętnaście zapalniczek? Zostaw po 1-2 sztuki, a reszty się pozbądź.

#4: Poznaj przyczynę swojego zbieractwa

Posiadanie zbyt wielu rzeczy może być objawem głębszego problemu, który starasz się uciszyć przez kupowanie. Chodzenie na zakupy poprawia humor i pozwala nam się oderwać od codzienności, ale to krótkoterminowe rozwiązanie. Sam po sobie widzę, że im bardziej jestem zagubiony w tym, co robię, tym wyższą mam skłonność do wydawania pieniędzy na zbędne pierdoły.

Jeśli nie wiesz, co u Ciebie powoduje zbieractwo, to pozbycie się rzeczy na niewiele się zda. Szybko wrócisz do starego trybu i zapełnisz pustą przestrzeń nowymi przedmiotami.

Minimalizm – moje 7 zasad

Joshua Fields Millburn, jeden z dwóch gości stojących za filmami oraz blogiem theminimalists.com, napisał:

Minimalizm to narzędzie służące bardziej wartościowemu życiu. Nie ma reguł.

Joshua Fields Millburn

Dodałbym, że nie ma żadnych reguł, więc musisz stworzyć własne. Jeśli potrzebujesz inspiracji, to zerknij na moje.

Zasada minimalizmu #1: Nie zbieraj

Kiedy tylko czuję, że chcę coś kupić, powstrzymuję się od impulsywnej decyzji. Daję sobie minimum 24 godziny. Zwykle nawet po tak krótkim czasie pokusa mija.

Ta prosta technika ratuje mnie przed 90% impulsywnych zakupów.

Zasada minimalizmu #2: Używaj rzeczy jak najdłużej

Wymieniam rzeczy kiedy czuję, że to już rzeczywiście najwyższa pora. Nie wcześniej. Nadal mam Samsunga Galaxy S7, chociaż spokojnie mógłbym co roku pozwalać sobie na najnowszego iPhone’a. Nie mam nawet pojęcia, jakie były flagowce Samsunga przez ostatnie 4 lata.

Tak długo, jak mój smartfon (czy inne urządzenie) spełnia swoją rolę, nie potrzebuję wymiany. Podobnie z komputerami, butami, kurtkami, ciuchami, meblami i całą resztą.

Zasada minimalizmu #3: Kupuj mniej, ale lepszej jakości

Wolę mieć mniej rzeczy, ale wyższej jakości. Przykładowo z moim obecnym MacBookiem Air przez 7 lat nie miałem żadnych problemów. A katuję go codziennie po 10+ godzin. W momencie zakupu (wiosna 2014) kosztował pewnie z 3 moje miesięczne pensje, ale nie żałuję ani jednej wydanej złotówki.

Wiem, że gdy będę wymieniać laptopa, to będzie to kolejny Mac w mocnej wersji. Będzie sporo kosztować, ale wiem, że wydajny i niezawodny sprzęt jest wart swojej ceny.

Jeśli z danej rzeczy będę korzystać długo i intensywnie, to nie mam oporów, żeby zapłacić za produkt premium. Mniej problemów, więcej radości, długi okres używalności = mniej chłamu.

Zasada minimalizmu #4: Kupuj, gdy nie masz wyjścia

Ta zasada to interesujący test. W zasadzie każda czynność może być choć odrobinę łatwiejsza, jeśli masz odpowiednie narzędzie lub usługę.

Ale czy korzyści są większe, niż koszt, na który składają się cena, miejsce potrzebne na przedmiot i energia potrzebna przykładowo na serwisowanie urządzenia?

Dam Ci przykład. Codziennie piję kawę i moje życie byłoby prostsze, gdybym kupił porządny ekspres. Proces zaparzania małej czarnej byłby szybszy i wygodniejszy.

Minusy? Potrzebowałbym sporo miejsca na ekspres, musiałbym go regularnie czyścić i odkamieniać, a w wypadku awarii użerać się z serwisem. Dodatkowo jest to nieporęczna rzecz do transportu w trakcie przeprowadzki i kosztuje od 1000 zł wzwyż.

Nawet kiedyś myślałem o zakupie, ale stwierdziłem, że korzyści nie przewyższają kosztów. Tak więc nadal ręcznie mielę ziarna w Hario Slim. Kawę zaparzam w dripperze Hario V60 albo w Aeropressie. I jestem z tego stanu rzeczy zadowolony.

Kiedy czuję chęć zakupu jakiegoś ”ułatwiacza życia”, to kontratakuję listą sposobów, dzięki którym mogę się bez niego obejść.

Jak sobie poradzić bez tego przedmiotu, tak aby nadal codzienność była spoko? To pytanie potrafi zmiażdżyć większość wyimaginowanych potrzeb zakupowych.

Zasada minimalizmu #5: Myśl o pieniądzach jak o czasie

Prawdziwą ceną, jaką płacisz za rzeczy lub usługi, nie są pieniądze. Jest nią Twój czas i energia, które musisz poświęcić na zdobycie złotówek.

Koniec końców im więcej wydajesz, tym dłużej musisz pracować. Efektywnie każda wydana złotówka (wydana – nie zainwestowana) oddala Cię od wizji wcześniejszej emerytury z drinkiem w dłoni.

Oczywiście jest to uproszczenie, bo nie każdy pracuje na etacie i nie zawsze liczba przepracowanych godzin jest wprost proporcjonalna do wielkości pensji. Ale rozumiesz, o co mi chodzi.

Na wydatki trzeba zarobić, a zarabianie to czas i energia. Zrozumienie tej zależności było dla mnie jednym z ważniejszych odkryć w kontekście zarządzania swoimi finansami.

Także gdy następnym razem będziesz się przymierzać do zakupu kolejnej pary butów za kilka stówek, zastanów się, czy są warte kilku-kilkunastu godzin Twojego czasu.

Zasada minimalizmu #6: Dowiedz się, co Cię skłania do zakupów

Ponoć wszyscy ludzie zachowują się tak samo, czyli są przewidywalnie irracjonalni, ale jednak z drugiej strony każdy z nas jest nieco inny.

Różne czynniki wpływają na naszą skłonność do bezsensownych zakupów – może to być kiepski humor, nuda, stres czy zmęczenie. U mnie jest to najczęściej nuda – gdy czuję, że niewiele się dzieje, to ryzyko wyjścia z księgarni z kolejnymi książkami (które wylądują nieczytane na półce) rośnie. 

Obserwuj swoje zachowanie, a dowiesz się, kiedy Tobie przytrafiają się słabsze momenty, zwiększające Twoją podatność na generowanie chłamu. 

Gdy rozpoznasz czynniki sprawiające, że impulsywnie kupujesz, łatwiej będzie Ci uniknąć ich negatywnego wpływu.

Zasada minimalizmu #7: Rób regularny audyt

Przynajmniej raz w roku przeglądam swoje rzeczy i pozbywam się niepotrzebnych ubrań, dokumentów, notatek, książek i pierdółek. Zasady są proste: bezlitośnie pozbywam się chłamu. Żadnego “a może się kiedyś przyda”. To ułatwia życie – bo nie tracę czasu na długich zastanawianiu się.

Oczywiście możesz mieć luźniejsze kryteria, bo jak pisałem, moim zdaniem każdy powinien się trzymać zasad, które mu odpowiadają. 

Podsumowanie

Poznałeś moje podejście do minimalizmu w kontekście jego definicji, wpływu na styl życia i zasad, którymi staram się codziennie kierować.

Uwielbiam poznawać perspektywę innych osób i się od nich uczyć, dlatego koniecznie podziel się w komentarzach swoimi przemyśleniami na temat minimalizmu – nawet, a zwłaszcza, jeśli są totalnym przeciwieństwem mojego punktu widzenia.

Zdjęcie: Paula Schmidt z Pexels

Autor | Damian Rams

W dzień analityk-prywaciarz, wieczorami bloger. Uwielbiam uczyć się nowych rzeczy. Na blogu dzielę się technikami, które pomogą Ci efektywniej rozwijać umiejętności.

10 comments

  1. Fajny wpis, minimalizm w stosunku do rzeczy oczywiste korzyści finansowe. Innym fajnym trendem jest minimalizm cyfrowy, który może zwolnić najcenniejszy na zasób czyli czas. Masz może w planach napisać o nim?

    • Dzięki za komentarz. Cyfrowy minimalizm to ważny temat, ale też moim zdaniem o wiele trudniej jest wdrożyć to w życie, niż taki „zwykły” mininmalizm w kontekście kupowania / konsumpcji. Jeszcze nie czuję się gotowy, żeby o nim napisać, ale wrzucam na listę.

  2. Tak, generalnie tak i nawet tak robię… Sprzęty zmieniamy, gdy się psują, podobnie telefony… Najtrudniej idzie z papierami i notatkami (raczej archiwizuję), pamiątkami (próbowałeś wyrzucić dzieło przedszkolne?? nawet gdy już przedszkolak podrósł?) A tak trochę przekornie pomyślałam sobie o dwóch rzeczach z innej perspektywy: o moim domu rodzinnym, w którym ubrania odkładało się i przerabiało (miałam sporo ciuchów po starszej siostrze) i zostawiam na boku kwestię, że nadal były zdatne do noszenia i że ręczniki po Babci wciąż służą… o moim domu teraźniejszym z 3 dzieci, gdzie stara bluzka i kapelusz parę razy uratowała bal przebierańców a mnie uratowały w zeszłym miesiącu właśnie ubrania sprzed ponad 10 lat (!) (sporo zaoszczędziłam)… I myślę sobie, że jak zawsze, chodzi o równowagę, rozsądek a może nawet bardziej o zatrzymanie bezsensownej konsumpcji… I że wiele zmienia się z wiekiem i np. z liczbą osób w domu. A ja też mam własną, grzeszną kolekcję, pewnych nieużytecznych, z pewnego punktu widzenia rzeczy… 🙂 pozdrawiam!

  3. Proponuję jeszcze jeden punkt. Jedna kobieta na całe życie. To działa.

  4. U mnie wszystkoz Twojej listy mogłaby zaliczyć na plus. Jeden mam problem…ciuchy. Wszytko niby wiem, również to dlaczego je kupuję. Jedyne do czego zdołałam dojść, to eliminacja kolorów. Teraz przynajmniej wszystko do siebie pasuje, z tym, że jest nudne. Kobieca logika. Dziękuję za ten artykuł.

    • Chyba każdy ma taką kategorię – u mnie to są książki 🙂

      • No tak, jeszcze książki. Ale w tej materii przynajmniej potrafię się już dzielić, pożyczać, rozdawać…zawsze coś☺️

  5. Świetny, rozbudowany wpis! Widzę, że kawę lubimy zaparzoną w podobny sposób 😉
    Regularny „audyt” rzeczy to ważna sprawa. Na szczęście, mając mniej, łatwiej jest go przeprowadzić 🙂
    Dzięki za świetny artykuł!

    • Tomasz, dzięki za komentarz! Akurat co do kawy to od kilku miesięcy stałem się zwolennikiem kawiarki – jak widać miłość do przelewu nie trwa wiecznie 🙂

Dodaj komentarz

Poprzedni wpis:

Następny wpis: