Jak się uczyć słówek z angielskiego

Ponad 171 000 – tyle słów według BBC funkcjonuje obecnie w języku angielskim. Native-speaker zna zazwyczaj ~30 000 słów, a osoby uczące się angielskiego jako dodatkowego języka ~4500, czyli zaledwie 2.6% (!).
Dane pokazują, że słówek można się uczyć bez końca (i warto!). Skuteczność w tym aspekcie zależy od przyjętego sposobu nauki oraz systematyczności.
Z tym drugim Ci nie pomogę, ale pokażę Ci mój zestaw narzędzi, który możesz zastosować u siebie i regularnie poszerzać swoje słownictwo.
Ile słówek z angielskiego znasz?
Nic tak nie motywuje człowieka, jak progres, ale aby go zmierzyć, musisz znać punkt startowy. Na stronie Preply znajdziesz test szacujący Twój zakres słownictwa. Jego wypełnienie zajmie Ci kilka minut, a system oszacuje liczbę znanych Ci słówek.
Mój wynik to 16 400, czyli niecałe 10% angielskiego słownictwa. Jest nad czym pracować.

Pochwal się swoim wynikiem w komentarzach – ciekawi mnie, jaki jest poziom znajomości słownictwa wśród moich czytelników.
Test wypełniony? Znasz swój punkt startowy? To pora na wdrożenie systemu, dzięki któremu podniesiesz tę wartość.
Jak uczyć się słownictwa – mój system
Mój system jest prosty. Ma tylko dwa kroki: zbieranie słówek i powtórki.
Potrzebujesz do niego narzędzi. Mój wybór to:
- Diki.pl jako słownik angielsko-polski
- eTutor do powtórek
- Cambridge Dictionary jako słownik angielsko-angielski (dla zaawansowanego słownictwa)
Słowników i aplikacji do fiszek na rynku jest mnóstwo. Dla mnie Diki + eTutor wygrywa integracją między narzędziami, dzięki której dodawanie nowych słów do powtórek jest bajecznie proste (ale o tym dalej).
Krok 1: Zbieranie słówek
Po lekturze książki Fluent Forever przestałem wierzyć w moc podręczników ze słownictwem podzielonym na konkretne kategorie.
Skuteczniejszym sposobem nauki jest wyłapywanie nowych wyrazów i fraz w trakcie czytania artykułów czy książek i umieszczanie ich od razu w powtórkach.
Gdy trafiam na nowe słówko, niezwłocznie odpalam Diki.pl, znajduję tłumaczenie i klikam ikonę plusa. W ten sposób dodaję je do powtórek w eTutor.

Aby ta funkcjonalność działała, potrzebujesz konta na Diki.pl oraz na eTutor (założenie konta w jednym miejscu powoduje założenie go także dla drugiej aplikacji).
Po dodaniu słówko od razu pojawia się w zakładce Powtórki na eTutor.pl:

Gdy uzbierasz wystarczająco dużo słówek, na przykład 50, można przejść do regularnych powtórek.
Krok 2: Powtórki
Krótka piłka – wchodzisz na powtórki i ciśniesz 🙂 Najlepiej zainstalować aplikację na smartfonie i uruchamiać ją zamiast mediów społecznościowych w momencie, gdy masz „puste przebiegi”, jak czekanie w kolejce. Mikrolearning to fajna sprawa.
eTutor ma dwie ciekawe funkcjonalności:
- Podpowiadanie litery po kliknięciu „]”, co czasem pomaga przypomnieć sobie słowko. Ale staram się z tego nie korzystać.
- Oznaczenie jednego z trzech poziomów znajomości słówka. W zależności od Twojej odpowiedzi system rekomenduje prawidłową opcję, ale możesz i tak wybrać samodzielnie. Ma to wpływ na częstotliwość powtórek, więc lepiej grać uczciwie 😉
Warto korzystać ze skrótów klawiszowych, aby przyspieszyć przechodzenie przez powtórki. Polecam też zawsze używać aplikacji z włączonym głosem – jeden z większych błędów w nauce języka to samodzielne wymyślanie wymowy.
eTutor ma wbudowany system decydowania o tym, kiedy wyświetlić Ci słówka w zależności od tego, na jakim poziomie masz je opanowane i kiedy je ostatnio powtarzałeś (SRS = Spaced Repetition System). Nie musisz się o nic martwić – wystarczy dodawać słówka przez Diki, a następnie regularnie robić powtórki.
BONUS: Sprawdzanie definicji niejasnych słów
Część słownictwa jest prosta i nie wymaga głębszego zrozumienia. „Cat” to kot i nie ma tutaj dyskusji na temat tego, kiedy takiego słówka użyć.

Schody zaczynają się na poziomie B2 i wyższym, gdzie masz do czynienia na przykład z przymiotnikami oznaczającymi na pozór to samo, ale w praktyce rozrzuconymi na pełnym spektrum intensywności czy poziomu formalności.
Jeszcze ciekawiej jest z idiomami, związkami frazeologicznymi czy słowami określającymi coś, czego nie da się łatwo zwizualizować – na przykład parole, czyli „warunkowe zwolnienie z zakładu karnego” 😉
Tutaj zazwyczaj polsko-angielskie słowniki wysiadają i trzeba sięgnąć po ciężką artylerię, czyli słownik angielsko-angielski.
Jak się uczyć słówek z angielskiego, gdy proste tłumaczenia już nie wystarczają?
Tutaj cały na biało wjeżdża wspomniany wcześniej Cambridge Dictionary.

Sprawdzanie definicji w tym słowniku zajmuje więcej czasu, ale pozwala dokładnie zrozumieć sens i sposób wykorzystania. Polecam dla zaawansowanych osób.
Po założeniu konta otrzymasz opcję zapisywania słówek w schowku. Istnieje też funkcjonalność do powtórek, ale niezbyt ją lubię ze względu na kiepski UX.

Podsumowanie
Od kiedy regularnie korzystam z opisanego tutaj systemu, moje słownictwo w języku angielskim się poprawiło.
I nie czuję, żeby kosztowało mnie to jakoś szczególnie dużo sił. Gdy korzystanie z wspomnianych aplikacji wejdzie Ci w nawyk, to mimochodem uczysz się nowych słów.
A one potrafią się przydać w najmniej oczekiwanym momencie i możesz zabłysnąć na spotkaniu w pracy 😉
Zdjęcie: vectors icon.
3 comments
Mój to tylko 5800 :(. Zastanawiam się mocno czy nie odłożyć „ad acta” chęci nauki innych języków i nie skupić się na angielskim mocniej. Obecnie czytam „Fluent Forever” i widzę ile rzeczy robiłem niewłaściwie albo po prostu źle.
Angielski jest mi niezbędny w pracy a inne języki to, cóż, tylko taka chęć powracająca od czasu do czasu 🙂
Igor ma sporo racji w tym wpisie https://antifragile.pl/2016/04/jak-opanowac-biegle-angielski/
Zdradzisz, na co poszło 5800 zł i jak oceniasz ten wydatek? Dosłownie w dniu publikacji Twojego komentarza dyskutowałem ze znajomym, że nie rozumiem celu uczenia się 8 różnych języków. Wolałbym umieć angielski na poziomie native-speakera, niż 8 języków na B2. Dlatego od 2 lat praktycznie nie tykam hiszpańskiego, a dbam wyłącznie o podniesienie poziomu angielskiego. Niestety przeskoczenie z C1 na C2 zajmuje o wiele więcej czasu i energii, niż się spodziewałem. Ale jest to fascynująca podróż 😉
5800 to mój wynik tego testu w Preply :), więc jest dużo do poprawy w moim angielskim. I zgadzam się lepiej jeden opanować porządnie niż kilka „po łebkach”.
Problem w tym, że w internecie przebijają się „skrajności”, ludzie których życie obraca się wokół języków, a większość z nas tak naprawdę nie żyje i nie chce/może tak żyć. Kiedyś trafiłem na taką ciekawą dyskusję odnośnie bycia poliglotą https://woofla.pl/ilu-jezykow-tak-naprawde-potrzebujesz/ która fajnie to podsumowuje.