Ad Astra – szkoła Elona Muska

Ad Astra to szkoła, którą Elon Musk założył dla swoich dzieci (a później również dla potomków pracowników SpaceX) ze względu na brak wiary w skuteczność standardowego systemu edukacji.
Szkoła powstała w 2014 i zdecydowanie wymyka się definicji, jaką łączymy z tym słowem.
Podobno uczniowie będąc na wakacjach nie mogą doczekać się powrotu do Ad Astra. Niemożliwe? A jednak.
Z czego wynikają te zaskakująco pozytywne emocje w odniesieniu do placówki oświatowej?
Ad Astra – czym się wyróżnia?
Ad Astra w tłumaczeniu na polski oznacza „do gwiazd”. Wzniosła nazwa, ale nie przywiązywałbym do niej absolutnie żadnej wagi.
Spójrzmy na to, czym szkoła Elona różni się od innych placówek.
Podział uczniów
W Ad Astra nie ma sztywnego programu nauczania. Dzieci nie są podzielone na klasy według wieku. Grupy są tworzone w oparciu o umiejętności i zainteresowania. Niestety brakuje w sieci informacji o tym, jak działa to w praktyce.
Można się domyślić, że jeśli dziecko nie lubi języka angielskiego, to nie jest zmuszane do nauki. Zakładam, że ma to pozytywny wpływ na jego psychikę oraz chęć rozwoju.
To luksus, którego nie zaznają uczniowie standardowych szkół, które – niezależnie od predyspozycji czy zainteresowań dziecka – narzucają mu z góry ustalony plan i materiał do opanowania. Następnie nauczyciele egzekwują go zaciekle metodą kija i marchewki, z przewagą kija w postaci straszenia, wywoływania do tablicy i wstawiania słabych ocen.
Rozwiązywanie problemów zamiast wkuwania
Zajęcia w Ad Astra skupiają się na rozwiązywaniu problemów, a nie na zapamiętywaniu informacji. Zamiast uczyć się wzorów matematycznych bez kontekstu, dzieci najpierw poznają praktyczny problem, a następnie uczą się, jak go rozwiązać dzięki dostępnym narzędziom.
Przykład, który podaje Musk, to poznanie budowy silnika. Nauczyciel nie tłumaczy, czym jest śrubokręt, a czym klucz, kto go wynalazł i jaką ma funkcję. Rozpoczyna od „sprawdźmy co jest pod maską samochodu!”. Ale jak to zrobić? No trzeba go rozkręcić. Jak to zrobić? Śrubokrętem. I to właśnie robią dzieci na zajęciach. Rozkręcają silnik, zamiast słuchać monotonnego wykładu o kluczach i śrubokrętach.
A zatem dzieci uczą się wykorzystywać różne techniki, narzędzia i informacje w odpowiednim kontekście, rozwiązując od razu faktyczne problemy. Nie ma tutaj bezsensownego wkuwania na pamięć na zasadzie „może Ci się kiedyś przyda (ale nie wiadomo jak, kiedy i do czego)”.
Zamysł jest taki, aby nauczyć dzieci jak myśleć, zamiast narzucać im jedyny słuszny sposób myślenia, który w publicznych szkołach jest określony przez urzędników i bezwzględnie egzekwowany przez nauczycieli.
Synthesis, czyli szkoła online nowej generacji
Ad Astra to wyjątkowe miejsce, dostępne tylko dla dzieci Elona Muska oraz pracowników Space X.
Alternatywą dla zwykłego zjadacza chleba może być Synthesis, czyli szkoła prowadzona online i stawiająca na gamifikację edukacji. Cel to nauczyć dzieci myślenia i współpracy poprzez gry i zabawy, a nie nudne i stresujące zajęcia, sprawdziany i odpytywanie przy tablicy.
Nie ma w tym przypadku. Założycielem Synthesis jest Josh Dahn, który stoi też za zbudowaniem Ad Astra. Jego wspólnik to Chrisman Frank.
Czesne to 180$ miesięcznie. Szkoła jest przewidziana dla dzieci w wieku od 8 do 14 lat. Wymogiem jest płynny angielski, co w zasadzie ogranicza pulę uczniów wyłącznie do native-speakerów.
Podsumowanie
Ad Astra i Synthesis to ciekawe koncepty. Jestem zaskoczony, że tak trudno było mi na nie trafić. Wyglądają jak zdecydowanie lepsze podejście do edukacji dzieci, niż to, co obserwujemy w tradycyjnej szkole.
Ale czy możliwe byłoby przeszczepienie zasad tam stosowanych na grunt publicznej i szerokodostępnej edukacji? Pewnie tak, ale byłby to trudny, czasochłonny i kosztowny proces, który wydaje się niemożliwy do zrealizowania przez najbliższe lata, czy nawet dekady.
Jeśli alternatywne formy szkolnictwa, jak Synthesis, będą się popularyzować wśród świadomych rodziców (których na nie stać), to efektem może być pogłębianie się różnic w poziomie edukacji między poszczególnymi osobami, o którym pisałem w artykule o edukacji nieformalnej.
Zdjęcie: August de Richelieu